Odkąd pamiętam (a już na pewno odkąd skończyłam studia prawnicze) pytanie o moją karierę zawodową mroziło mi krew w żyłach. Jedyne, o czym byłam przekonana to, że nie chcę pracować jako prawnik. Wciąż jednak nie miałam pojęcia, co pożytecznego mogłabym robić.

Z tą pustką w głowie wylądowałam w call center, z nadzieją, że będzie to rozwiązanie przejściowe, dopóki nie znajdę swojej drogi a, że calle były w języku włoskim to przynajmniej podszlifuję język obcy. Po ponad dwóch latach (a właściwie po jakichś dwóch tygodniach) takiej pracy, rzeczywiście płynnie mówiłam po włosku, ale pomysłu na siebie dalej nie miałam. Od rzeczywistości uciekałam, planując coraz to nowe zagraniczne wycieczki – moje ulubione zajęcie po pracy i mój ukochany sposób spędzania każdego dnia wolnego.

Wtem pojawiła się opcja pracy w Lizbonie. Niby outsourcing, ale już taki sensowniejszy, bo dla znanego klienta, w marketingu internetowym no i wiadomo – w Lizbonie! Skuszona pracą w pełnym słońcu, z widokiem na ocean i perspektywą weekendowego surfowania, wylądowałam w Portugalii, wykonując pracę bardzo podobną – obsługa klienta poprzez chat oraz email. Pozwiedzałam Portugalię i okolice, planując weekendowe i urlopowe wycieczki tu i tam. Było wygodnie i przyjemnie, ale kiedy mój pracodawca postanowił zawinąć manatki z rynku europejskiego i przenieść swoje siły do Indii, zostałam postawiona przed perspektywą powrotu na calle bądź… rzucenia wszystkiego i realizacji marzeń.

Moim marzeniem była podróż do Azji, ale… jak to zorganizować? Tak daleko? Tak sama? Niby wiele razy podróżowałam samodzielnie po Europie, ale wiecie jak jest – zrobienie pierwszego kroku, kiedy wszystko wydaje się „zbyt dużym wyzwaniem”, a na głowie masz „za wiele do ogarnięcia” to nie lada przedsięwzięcie. Czy sobie poradzę?

Poleciałam! Ogarnęłam! Spędziłam świetny czas i poznałam niesamowitych, inspirujących ludzi. Ktoś powiedział mi „Rób to co kochasz a z czasem staniesz się w tym jeszcze lepsza”, więc co jeśliby w końcu zacząć żyć z tego co jest moją pasją? I co jeśliby móc inspirować innych do wyprawy w miejsca, o jakich marzą na ich własnych warunkach?

Przekonałam się, że z realizacją marzeń nie ma na co czekać i wszystko jest do ogarnięcia, ale znacznie łatwiej, kiedy mamy wsparcie kogoś, kto już zrobił pierwszy krok. Brak czasu? Brak pomysłu? Brak idealnej oferty? Czy po prostu niepewność jak poradzisz sobie w obcym kraju? Cokolwiek Cię powstrzymuje, pozwól mi znaleźć rozwiązanie i ciesz się wycieczką skrojoną na miarę Twoich marzeń!